W tym roku okrycie roślin jest dość problematyczne. Rośliny powinno się zabezpieczać po pierwszych przymrozkach, pierwsze mrozy były u nas pod koniec października. 5-6 stopni mrozu skutecznie wymroziło wszystkie kwiaty, więc w listopadzie okryliśmy suchymi liśćmi co wrażliwsze rośliny, głownie trawy i róże.
Na azalie założyliśmy kapturki z włókniny.
O trawę pampasową szczególnie zadbaliśmy bo oprócz kopczyka przy pniu i związania, założyliśmy jeszcze kapturek z włókniny.
Natura lubi płatać figle, więc po wczesnych przymrozkach zrobiło się bardzo ciepło jak na tę porę roku.
Gdy w grudniu zobaczyłam na termometrze 13-14 stopni na plusie zdjęłam włókninę z azali, co więcej zauważyłam, że róże wypuszczają młode listki no ale kopczyków już nie rozkopywałam:)
Teraz bacznie śledzę prognozę pogody by przed atakiem zimy zdążyć z ponownym okryciem.
Tak jak przypuszczałam mróz przyszedł niespodziewanie i to całkiem spory, tuż po świętach temperatura spadła do minus 17-18 stopni. Niestety przy braku śniegu pewnie spowoduje spore straty.
Pookrywałam swoje roślinki ale w trakcie okrywania były już mocno zmrożone. Oczywiście nie sposób wszystkiego osłonić. Okryłam tylko część wrzosów, zabrakło mi włókniny.
Pozostaje czekać do wiosny, żeby ocenić skutki zimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz