Tak normalnie to nie bardzo wiadomo do czego ona może się przydać.
Po wycięciu kilku prostokątnych otworów i przykręceniu do nich zawiasów, wydaje się, że można z niej zbudować domek w kształcie ula.
Domek nie może przecież być bez dachu, stąd tu jest stawiana więźba dachowa
a tu już po deskowaniu.
Wreszcie dach kompletny i ściany w barwach maskujących, żeby wnuki nie od razu odkryli go w ogrodzie.
W końcu domek trafił w ustronne miejsce w ogrodzie i czeka na pierwszą wizytę swoich gości.
Chłopcy długo nie dostrzegali nowego obiektu, choć wspólnie kosiliśmy trawę w pobliżu tego domku, co jest trochę zrozumiałe bo oni w czasie koszenia bardzo koncentrują się na tym jak"idzie" przednie kółko traktorka-kosiarki. Piotruś również dba o to żeby była odpowiednio duża prędkość jazdy, ciągle dodając gazu.
Wreszcie go odkryli i szybko badają co to ? Ku naszemu zdziwieniu ani w jednym momencie nie był to dla nich domek, pierwsze określenie to - wspaniała rakieta, potem - winda, no i lodziarnia.
Po szybkim sprawdzeniu stanu technicznego, poprawności otwierania się okien i drzwi, powstał problem:
-każdy kosmonauta chciałby mieć własną rakietę, lodziarz - lodziarnię, no i windą przecież nie będą we dwóch jeździć
a dziadek chwilowo nie ma drugiej takiej rury:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz