niedziela, 28 maja 2017

Plac zabaw dla wnuczków

    Chłopcy rosną, energia ich rozpiera, przez całą zimę szaleli w domu, budowali statki kosmiczne, tunele, twierdze a my nie mogliśmy się już doczekać ciepłych dni żeby panowie swoją energię wyładowali w ogrodzie i przestali stawiać dom na kominie.
 R wpadł na genialny pomysł żeby zbudować im męski plac zabaw i przystąpił do realizacji pomysłu.


          Realizowanie placu zabaw zacząłem od zakupu drewna w pobliskim składzie drewna budowlanego. Kupiłem deski strugane i niestrugane i takie same kantówki o różnych przekrojach i długościach, razem ok. 5 m3.





























          Z tego drewna udało mi się już zbudować ściankę do pokonywania z rozbiegu (zwaną czasem ścianą płaczu), ale poszło mi to tak szybko, że nie zdążyłem zrobić fotek z jej budowy. Natomiast udało się udokumentować pierwsze pokonanie ścianki:)

                                                                 Długi rozbieg.

                                      i pierwszy z życiu skok przez przeszkodę.

                                                                       Chwila grozy


 
                        zakończona niebywałym sukcesem, przeszkoda pokonana samodzielnie:)

          To pokonanie ścianki było z gatunku "sposobem gospodarczym", ale to pierwsza próba, więc wnuczek ją pokonał instynktownie i naturalnie,wierzę, że przyjdzie czas , że ją pokona jak zawodowiec:).

          Natomiast budowa równoważni już mi tak szybko nie poszła i zdążyłem zrobić wiele a nawet bardzo wiele fotek.



                                    Konstrukcja prawie gotowa i zaimpregnowana.


          Teraz trzeba ją przetransportować na przyszły plac zabaw. Drewno kupiłem bardzo surowe, nie wysuszone, stąd konstrukcja okazała się bardzo ciężka i sprawiła mi sporo problemów z załadunkiem i przemieszczaniem po ogrodzie.




           Wreszcie jest w miejscu docelowym.


           Już zamocowana, zabezpieczona i gotowa do pierwszych prób.
         

          Rura, którą widać obok równoważni to nie pozostałość po melioracji terenu tylko świetny tunel:), który z wielką radością jest pokonywany po wewnątrz jak i zewnętrznej stronie.
          Wnuczkom spodobały się moje konstrukcje do tego stopnia, że przy kolejnych wizytach  dopytywali co nowego zbudowałem, kiedy odpowiadałem, że dziś nic nie zbudowałem, widziałem w ich oczach smutek i rozczarowanie. Nie mogłem oczywiście spokojnie patrzeć na te zasmucone buźki i zacząłem "dorabiać" kolejne atrakcje.
          Łatwymi dla mnie i mam nadzieję atrakcyjnymi dla dzieci wydały mi się drążki gimnastyczne - niski i wysoki.




                                                Próba wytrzymałości drążka - udana.


       Ja też chciałam mieć jakiś udział w tworzeniu atrakcji dla malców i co wymyśliłam - domek, jakże by inaczej ale to nie wszystko, kiedyś kupiłam im nawet lalę. Reakcja ich była bezcenna, pooglądali, starszy stwierdził "to zabawka dla dziewcyn "i rzucili ze wstrętem ale domek się spodobał:)
 Tylko taki bezbarwny, zapadła decyzja pomalujemy, wybór koloru był trudny, padały propozycje
"moze złoty albo nie, carny, nie carny, pomalańcowy, najlepiej niebieski". Stanęło na niebieskim.

                                       Cała rodzina z impetem wzięła się za malowanie




Jeszcze tylko balustrada, okna i listwy wykończeniowe na biało i będzie gotowy. Choć nie wiadomo czy na pewno bo padła też propozycja -"a moze jakieś wzolki":)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz