Tak jak się spodziewaliśmy zima co prawda późno ale przyszła. W drugiej połowie lutego zrobiło się naprawdę zimno, nawet w ciągu dnia było po 12 stopni mrozu ale u nas bez śniegu:(. Początek marca nie był lepszy ciągle zimno, ponuro i byle jak. Wiosnę tez powitaliśmy przy kiepskiej pogodzie, dopiero od kilku dni chwilami przyświeca słońce i zrobiło się całkiem miło na dworze.
R. nie wytrzymał i zaczął już sezon ogrodowy, któregoś ładnego dnia pięknie posprzątał opadłe gałęzie pod drzewami i poprzycinaliśmy część drzewek owocowych, pozostałe czekają na przegląd.
Poniżej nasi zimowi biesiadnicy, do stołówki oprócz przeróżnych maluchów chętnie zaglądali też więksi goście.
W ogrodzie pojawiło się mnóstwo ptaków, zaglądają już nie tylko do karmników ale i do budek lęgowych. Wróciły już szpaki, zrobiło się głośno i radośnie, szczególnie jak troszkę słońce poświeci.
Są stada sikorek, wróbli , marcinków, rudzików i inne, których nie znam. Synogarlice już gruchają w świerku, turkawki chyba szukają miejsca na gniazdo. Ożywiły się sroki, sójki i kosy a bażanty ciągle dostojnie spacerują po ogrodzie, chodź zwykle jak kończyła się zima to znikały.
W czasie wiosennego spaceru zauważyliśmy obecność nowego gościa. Do tej pory miewaliśmy, na początku jak nie było ogrodzenia: sarny, zające, dziki. Później mieliśmy lisy, nawet cztery przyszły na świat pod naszym domkiem na drewno. Na stałe mieszkają jeże i mniej lubiane przeze mnie zaskrońce.
Teraz w rowie, który jest na końcu ogrodu zamieszkały bobry, co prawda ich nie widzieliśmy ale skutki ich działalności tak. Nawet tama już jest zbudowana.
Pięknie okorowane gałęzie a nawet pocięte na małe kawałki:)