Znów minął rok, święta podobnie jak przez ostatnich kilka lat, bardziej przypominały Wielkanoc
niż Boże Narodzenie. Na próżno łudziliśmy się, że skoro Barbary po wodzie to święta będą po lodzie - jak mówi stare przysłowie. U nas ostatnie pół roku cały czas po wodzie i choć to już Trzech Króli temperatura 9C bywa wyższa niż w niejeden jesienny dzień.
A skoro tak ciepło, wilgotno i od czasu do czasu (w tym roku już dwa razy) zaświeci słońce to niektóre roślinki ani myślą o zimowym śnie co niestety może się dla nich skończyć źle.
Najbardziej obawiam się o róże, które jak widać poniżej kwitną w najlepsze i ciągle wytwarzają nowe pąki.
Lwie paszcze, bratki, stokrotki też nie zauważyły, że zmieniła się pora roku
Wrzosy ciągle ładnie kwitną jakby w ogóle nie przeczuwały zimy
Najbardziej niepokoją mnie róże, które posadziłam w październiku bo ruszyły z wegetacją
jakby to była wiosna. Nie bardzo wiem co z nimi zrobić, one chyba są mocno zagrożone, jeszcze nie zdążyły się dobrze zakorzenić w nowym miejscu więc mróz, który chyba (jak to ostatnimi laty bywa)
nadejdzie na przełomie stycznia i lutego może je zabić.
Natomiast krokusy i tulipany czują już wiosnę, oj co to będzie.